wtorek, 29 listopada 2011

camisado

...każdy zasługuje na drugą szansę...nawet najgorszy człowiek...

Kocham Cię idioto, nie widzisz tego?! 

Jesteś dla mnie wszystkim, w Tobie poukładałam nadzieje na życie i na przyszłość...a Tyś to po prostu spartolił...a ja...ech...

poniedziałek, 28 listopada 2011

Flames to dust...

...and lovers to friends. Why do all good things come to an end?

Kochasz kogoś, ponad wszystko...Oddajesz temu komuś wszystko.
Dla kogoś kto naprawdę kocha, zawsze jest sens, zawsze jest ten cień nadziei....a cieni się nie należy bać...bo dają znak, że gdzieś musi być światło. Jednak teraz ta druga połówka, nie widzi sensu...A serce pęka z żalu i bólu...

Co ja takiego zrobiłam Panie Boże, że zabierasz mi wszystko po kolei ? Najdroższe osoby na ziemi, zdrowie moje i bliskich, jakiekolwiek nadzieje na przyszłość, przyjaźń...i...miłość?  Ale ja i tak nadal Cię kocham...Weź już mi wszystko, to czego już nie mam. Oszczędź najważniejszych memu sercu. Ważne, by im było dobrze. Nawet tym, co mnie skrzywdzili. 


...and the rest is silence...

niedziela, 27 listopada 2011

Walkin' on sunshine...

...pogoda wspaniała, jak na koniec listopada.
Leniuchowanie, relaks, odpoczynek..zaledwie kilka takich chwil, lecz zawsze coś.
Odkurzony kawałek:
Jefferson Airplane - Planes.mp3
Tekst na prawdę, wymiata. 
Samopoczucie? Cóż, nie za dobre, ale zawsze jakieś.  Zaraz kawa, gdyż ten nałóg mnie wzywa+sudoku.

Niezwykłe i piękne wspomnienia...pierwsze przygody z hard rock'iem i heavy metal'em
Lordi - Last kiss goodbye.mp3
 
DEADACHE...przyjaciele, którzy odwrócili się, nigdy nie byli twoimi przyjaciółmi.

sobota, 26 listopada 2011

Saturday night...

Upragniony, wyczekany, ukochany...
Po robocie. Mocna kawa, rozmowa z ukochanym....(dziękuję, że jesteś Kochanie...).
Człowiek, gdy upada, wstaje. Zgodnie z tym, że po burzy zawsze wschodzi słońce. Tak na okrągło... Uczucie walki z samym z sobą...wiem, że pokonam moje słabości, a przynajmniej, staram się. W każdym bądź razie, postęp jest, jest działanie. Jednak organizmu się nie zmusi...Nie zatrzymam usilnie wypadających włosów...osłabienia...zmęczenia wypisanego na twarzy i nie tylko...puchnących i bolących rąk i nóg (konkretnie stawów), bólu serca, że czasem ledwo żyję, wysiadającej wątroby i nerki....i parę innych. Mimo leczenia, dbania o siebie, garści leków. Nie narzekam. Jest gorzej. Ile mi będzie dane, to tyle przeżyję. W końcu...na coś trzeba zejść, ułatwmy patologom sądowym życie, ale też tak, by skorzystali z tego inni - np narządy.  :)
Dziękuję za to Bogu, że mam mojego Skarba, który mimo tak ciężkich chwil, tylu diagnoz jakie mi postawiono, gdzie niejeden by mnie zostawił (gdyż mężczyźni pod wpływem impulsu, emocji, planów na przyszłość różnie reagują), ten trwa przy mnie, mówiąc, że choćby nie wie jak źle było, będzie. <3 Kocham go, takiego jaki jest, za to, że jest. <3
Reszta, odwróciła się, przyjaciele, znajomych, których nie było tak na prawdę... No, może jedna, góra - dwie zostały. Daję radę. Chamska dwulicowość... Żal ? Ależ skąd. Keep smiling, baby!
To pytanie niektórych...
'Jak się czujesz? Co u ciebie? Jak leczenie?'
Udawanie zamartwiania się, a tak na prawdę...szkoda słów. Widać jak za plecami potem obrabiają twój tyłek, dowiadujesz się od sąsiadów lub obcych ludzi, co jak... Moja odpowiedź?
'Dziękuję, jeszcze żyję. W razie czego klepsydrę zobaczysz. Jeszcze na wieniec przyjdzie pora, nie martw się'.
Ot co, swego rodzaju klasę i honor mam, który jednak czasami trzeba odwiesić na wieszak.
Kiepsko się czuję, nie ukrywam, bo to widać gołym okiem. Jednak mowa jest srebrem, a milczenie złotem - prawda. Tak to ze mną - tłamsić w sobie pewne rzeczy, które wychodzą z czasem.
Dominator, w trakcie, brak sił, na niego i na cokolwiek.
Guns'n'Roses - Patience.mp3 
Formacja Nieżywych Schabuff - Przez Chwilę.mp3 Sentyment......

piątek, 25 listopada 2011

Dzisiejsza nuda...

mmm...czas ok niecałe 15 min. Dzisiejsza...nuda. Długopisem, niestety, format A5, takie...natchnienie, takie byle co. Ołówkiem znacznie lepiej by wyszło. :)

ufff...

Szkic póki co...nieskończony. Nie śmiem opisywać, co, jak dlaczego. Niebawem będzie. Po prostu.
Ah, słynny Douglas C-54 Skymaster...sztuczny ptak, czterosilnikowiec transportowiec, z historią. Amerykański, bo amerykański, ale wspaniały. Jeden z pierwszych Air Force'ów. Wersji od pierona. 
Dzisiaj już po kawie, teraz gorąca czekolada :) !
W uszach Lao Che - Hydropiekłostąpienie.mp3  <- świetne. 
---------------------------------------------------------------
Dziękuję, że jesteś, mój kochany. Ty i tylko Ty, pamiętaj. <3 

'That maybe you should just shut up
Even when it gets tough
Baby 'cause this is love.
And you know when push comes to shove
It's gonna take the both of us
Baby, this is love'


<3 P....

czwartek, 24 listopada 2011

[...]

Szaro, zimno...nic się nie chce. 'Rytuał' związany z mymi skarbami odprawiony.

Consolidated B-32 Dominator....<3  cóż, konstrukcja amerykańska, a jak to oni 'my jesteśmy najlepsi'...następca 'Liberator'a', głównego bombowca strategicznego aliantów okresu II WŚ. Mimo, że tyle awarii, tak że doszło to katastrofy, aż oddano na złom egzemplarze wprost z hali produkcyjnej....uwielbiam go. Taki majestatyczny...
Zabieram się do szkicu....w uszach AC/DC - Can I sit next to you girl.
Kubek kawy. A potem.....nic nierobienie.

środa, 23 listopada 2011

day like a day...

Dzień jak co dzień...normalny. Znasz wkoło ludzi, których wydaje ci się, że znasz. Tak, masz rację - wydaje ci się. Masz na co dzień tego żywy dowód. Masz miękkie serce - miej twardą dupę.
Cóż..ja+kubek kawy-szatana+laptop+ glukometr+laptop+'LAO CHE - DROGI PANIE'.
Przymierzam się do zakupu dzbanecznika...tak, to pragnienie rozpoczęcia przygody z roślinkami drapieżnymi.
Oto cudeńko.

Reszta moich skarbów podlana, 'oporządzona', lecz mimo wszystko nieco marniejąca. Innymi słowy; okres spoczynku. Im się też coś od życia należy. To niezwykłe stworzenia. Nie mówią. Nie potrzeba tutaj słów. To widać ewidentnie, ich wdzięczność...ich 'wołanie'. Kocham je bardzo za to, że są. I za to, że pozostają sobą. Nie udają. Nie usiłują być kim innym, jak ludzie, żerujący na cudzym nieszczęściu, zmaterializowani, czyhający na powinięcie się czyjejś nogi. A gdy człowiek upada, zostaje sam. Jednak czasami są pewne jednostki, zupełnie inne. Nie zważając na okoliczności i trud, choćby się waliło i paliło, pomogą. Jak na ponad załóżmy 400 moich znajomych, liczba takich ludzi nie przekroczy 10. Prosto. A teraz...relaks. W uszach, jw wspomniałam, Lao Che - Drogi Panie. 
"O Panie, o Panie...
Nie będę do Pana telefonował, nie będę nachodził, głowy Pana nie będę psował, lecz przyjdzie dzień, zagwiżdże coś u pańskich drzwi,
to w wiatrołapie, stać będziemy my - ja i moje Spięte CV."

wtorek, 22 listopada 2011

first..

Blog? Niepierwszy. O czym? O wszystkim i niczym. "Spontan". "Krótko" i na temat... Po prostu, życie jest brutalne. Ludzkość? Przereklamowana, jak stwierdził dr. House. Zasady ? Dla ludzi, którzy nie potrafią się odnaleźć w życiu, nie mających własnego zdania i brak umiejętności podejmowania decyzji. Jestem indywidualistką, kochającą najwspanialszego człowieka dla mnie na ziemi. Jestem człowiekiem, szczerym do bólu. Człowiekiem z pasją. Z pasją, którą kocham. Co nią jest? Rośliny, które tak kocham...są dla mnie wszystkim. Siejesz, bądź sadzisz...pielęgnujesz, patrzysz, wyczekujesz...aż pewnego dnia widzisz owoc swojej pracy. To niesamowite uczucie, wolne, twoje własne, osobiste. Wiesz, że tego ci nikt nie odbierze. Wiele osób znam z niby-pasją. A to płyty, a to czasopisma, a to figurki z konkretnego filmu...ale to przemija, widać to! Trzeba mieć serce do tego...kochać to, być tego świadomym, że to co robisz jest wyrażaniem siebie, nie wstydzić się tego! Nie rzucać tego z dnia na dzień, ot, jak zabawką w kąt. Takich pasjonatów, właśnie z sercem, jest bardzo mało. Osobiście znam naprawdę niewiele, może góra pięcioro. Pewna znajoma, kochająca Beatles'ów, muzykę retro i classic rock'a, ogółem, 'epokę retro', wyraża siebie non stop. Nie raz widziałam, jak niektórzy na nią patrzą, śmieją się. Z jej ubrań, z muzyki, którą słuchała na cały głos. Z tego, jak śpiewała kawałki. Najśmieszniejsze, że trwa to już dobre ponad dwa lata, gdzie znając ją, powinno jej to minąć po tygodniu...Znam też pewnego niezwykłego człowieka, który kocha lotnictwo...mimo swoistych ograniczeń, gdyż jest wózkersem, to jest jego miłość, pasja...pokonał swoje ograniczenia, ma tą siłę...pokazał, że mimo trudności, chcieć - to móc. Tą miłość do tego mechanicznych, latających ptaków.
.widać to w jego oczach, w jego gestach, zdjęciach, mowie...we wszystkim. Mechaniczne latające piękno, to to, co tak bardzo kocha i co jest ważne, to to, o czym wyraża się z czułością i uśmiechem, jak zakochany mężczyzna o kobiecie. Jestem pewna, że jest dla wielu ludzi inspiracją i dowodem siły, i zdecydowania. Niezwykle mocno szanuję i cenię sobie takich ludzi. Z pasją. Z sercem. Niewstydzących się siebie. Szczerych.
A teraz...Romans z dekretacją kont bilansowych, kubkiem kawy...i...'Aces High' Iron Maiden.